You are currently viewing Księgarnia “Sedina”

Księgarnia “Sedina”

Każdy, kto choć trochę zna Szczecin zna też Sedinę, lub wspomnie po niej, słynną rzeźbę Ludwika Manzla przy dzisiejszym Placu Tobruckim, dawnym Marktplatz. Rzeźba zaginęła podczas II wojny światowej i do końca nie wiadomo, co się z nią naprawdę stało.

Ale ja nie o tej Sedinie, tylko o Sedinie, na rogu ulicy Wyzwolenia i Felczaka, księgarni, która nosi jej imię, a imię zobowiązuje. Książki Łuczaka, Czejarka, Liskowackiego, kolejne wydania Szczecinera, albumy o Szczecinie, najnowszy album Moniki Szymanik, książki szczecińskich autorek i autorów zapełniają regały i półki.

Podobno kiedyś była tu mleczarnia, później mieścił się lokal Związku Polskich Artystów Plastyków, a teraz oprócz książek, kalendarzy, widokówek uwagę moją przykuwa maszyna do pisania firmy Stoewer czyli jak najbardziej ze Szczecinem związana, czekająca na autora, który do niej zasiądzie i wystuka kolejną stronę. Również pianino, choć jak opowiada właściciel księgarni, przyjechało z Poznania, jest szczecińskie. Niewiele fortepianów, pianin udało się uratować z wojennej i powojennej pożogi.

Zgromadzone i czekające na transport do Związku Radzieckiego nabrały wody w skrzydła, klawisze, obudowę i nie dojechały do celu ich wysiedlenia, do „wyzwolicieli miasta“, nie powróciły też do dawnych właścicieli, ani nowym mieszkańcom Szczecina nie wygrają już Schumanna, Chopina, Rachmaninowa… Szczecińskie pianino z Poznania miało po prostu szczęście.

Zakłady Stoewer produkowały oprócz maszyn do pisania i słynnych pojazdów również maszyny do szycia.

Próbuję sobie wyobrazić, że jednej z wielu wystawionych w księgarni maszyn do szycia używał ojciec Alfreda Döblina, mistrz krawiecki albo ta młoda krawcowa, z którą Max Döblin opuścił miasto i rodzinę. Żona z czwórką dzieci znalazła schronienie u brata w Berlinie.

Gdyby Alfred Döblin w wieku dziesięciu lat nie opuścił Szczecina, kto wie czy powstałaby jego najlepsza powieść „Berlin Alexanderplatz”. 

Zdjęcia i tekst: Ela Kargol